Mała szkoła, małe miasto, wszyscy się znają to wszystko sprawia, że wszyscy wiedzą, co robiłeś, z kim, o której godzinie, jakiego koloru miałaś buty i że nie pasowały one do torebki… szlak by to trafił. Gdzie się podziała ta anonimowość, którą zapewniała mi Warszawa?
No tak, zapomniałam, zniknęła kiedy przyjechałam do 200 osobowej szkoły. Znając więc moje szczęście po przyjeździe do małego miasteczka mogłam być pewna, że poznam tu osobę, z którą będę miała ewidentny problem. I tak oto się stało, od ponad tygodnia szarpią mną nerwy i telepie mnie od środka kiedy tylko usłyszę ten przesłodki, prze-piskliwy głosik który próbuje do mnie dotrzeć z jej ust. Bo jak zwykle musi być to dziewczyna. Nie wiem dlaczego mam problem z dziewczynami, może kiedyś o tym napisze… w każdym bądź razie, też tak macie, że czasami nie musicie z kimś rozmawiać żeby wiedzieć, że się nie polubicie? Wystarczą wam jej gesty, głos, sposób bycia, poruszania się, środowiska w jakim się otacza, żeby szarpało was kiedy tylko przechodzi obok szczerząc zęby w waszym kierunku?
Ja naprawdę nie potrafię… Po tygodniu, podczas którego spędziłam 22 godziny z nią na jednej sali gimnastycznej trenując koszykówkę, przeprowadziłam rozmowę z host rodziną.
"Dlaczego nie mogę jej powiedzieć, żeby przestała się do mnie odzywać?" Skoro jej nie lubię mam prawo do tego aby trzymać się od niej z daleka i mam prawo do tego aby nie życzyć sobie dalszych "konwersacji" z nią. Naprawdę mam prawo aby uwolnić się od wysłuchiwania bełkotu płynącego z jej ust, który jest bezwartościową plątaniną słów. Rozmowa przeprowadzona z host rodziną była w zasadzie trzygodzinnym monologiem, pełnym emocji, łez, zgrzytania zębami, i krzyku…wewnętrznie nie wytrzymywałam. Nie potrafiłam stłumić w sobie emocji, które kumulowały się we mnie przez cały tydzień.
Dlaczego ludzie są tak zakłamani; dlaczego nie potrafią mówić tego co czują; dlaczego udają, że wszystkich lubią i każdy jest ich przyjacielem…
Co więcej jest to widoczne u każdego ucznia tej szkoły, każdy każdego lubi, każdy jest dla każdego miły i każdy obrabia każdemu dupę za plecami bo nie potrafi powiedzieć czegoś wprost. Ludzie! To nie tędy droga. Co więcej, cała drużyna do niej taki sam stosunek co ja, tylko nie potrafi tego pokazać i kiedy ona próbuje trafić do kosza (czyli podstawy podstaw kiedy chcesz trenować koszykówkę) każdy jej kibicuje, wymieniając między sobą niesmaczne spojrzenia.
Zacznijmy odróżniać szacunek, od bycia miłym na siłę. Nie lubiąc kogoś możesz jednocześnie go szanować. Proste? Proste!
Osobiście wolę wiedzieć, że ktoś mnie nie lubi i być tego w pełni świadoma, niż dowiedzieć się o tym od osób trzecich mając żal do kogoś trzymanie mnie w zakłamaniu. Jest to całkowicie normalne, że nie wszystkich się lubi, i nie przez wszystkich jest się lubianym więc zacznijmy żyć świadomie, i zacznijmy uświadamiać ludzi o tym co czujemy.
Bardzo dobre podejście! Super, że jesteś ze sobą zgodna i nie boisz się poruszać kontrowersyjnych tematów. A tak a propos to myślę, że Twoja szczerość może przerzedzić trochę liczbę Twoich znajomych ale za to pokaże Ci kto jest prawdziwym przyjacielem, a to jest według mnie najlepsze. Duży plus i tak trzymaj !
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się styl Twojego pisania!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam : ) Jeżeli masz ochotę to zaobserwuj a z pewnością się odwdzięczę : )
http://dzejkoob.blogspot.com/
Znam to uczucie, kiedy widzisz kogoś pierwszy raz i już wiesz, że to nie będzie znajomość usłana różami, miałam tak kilka razy na studiach, jeden rzut okiem, chwila rozmowy, po czym chęć poczęstowania tej osoby uderzeniem krzesłem lub powiedzenia, żeby nie zbliżała się na bliżej niż 10 metrów. Cieszyć może, że masz takie podejście do sprawy, bycie miłym na siłę to jak strzelanie sobie w kolano, niestety wiem po sobie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kat de Wolf
http://katdewolf.blogspot.com/
uwierz mi też mieszkam w małej miejscowości i nienawidze tego wścibstwa niektórych ludzi xD
OdpowiedzUsuńZapraszam
gabrielle-fashion.blogspot.com
Wydaje mi się, że to nie jest kwestia tego, że są zakłamani i nie potrafią mówić o swoich uczuciach.
OdpowiedzUsuńPowiedziałabym raczej, że po prostu mają inną kulturę. W Stanach nie jest społecznie akceptowalne bycie niemiłym i tak jak dla nas, Polaków, najbardziej oczywiste jest wygarnięcie komuś wszystkiego co się myśli albo dumne ignorowanie go, tak tutaj naturalne jest, że się tego nie robi. Więc zamiast stwierdzić, że nie tędy droga, spróbuj spojrzeć na to z innej perspektywy.
Droga Ewo, jeżeli inną kulturą możemy nazwać bycie miłym i przesłodkim stosunku do osoby której nie lubimy, a po odwróceniu się na pięcie do koleżanki skierować niesmaczne spojrzenie i komentarz obrażający osobę którą przed chwilą obdarzyliśmy serdecznym spojrzeniem i miłymi słowami to ja się wycofuję. Zdecydowanie bardziej wolałabym żeby ktoś "wygarnął" mi to co ma do powiedzenia, a nie robił to za moimi plecami.
Usuń